Gdy dotarliśmy na wulkan długo szukaliśmy wskazówki. Wreszcie Marcin znalazł ją, był mały problem. Wskazówka leżała na kamieniu, który był otoczony lawą !
- No to pięknie ! I co my teraz poczniemy ?!
Powiedziała Sue.
- Przyda nam się patyk i sznurek. No i 4 kiełbaski, a do tego ketchup.
Powiedziałem drapiąc się po głowie. Marcin szybko pobiegł do kiosku i kupił kiełbasę wraz z ketchupem. Pati urwała kilka patyków, a Sue wzięła sznurówki ze starych butów.
Wtedy przywiązałem do patyka sznurówki na której była kiełbasa oblana ketchupem. Zarzuciłem "wędkę" a kartka przykleiła się do kiełbasy. Wtedy przybliżyłem wędkę do siebie i zdjąłem kartkę, pisało na niej :
"Gdzie plemię starożytnych pand, tam kładzie się księżyca blask, u stóp wulkanu, kryje się chata nie ze styropianu"
Wszyscy staliśmy jak słup soli. Nie wiedzieliśmy o co chodzi !
Nagle Marcin powiedział :
- No to po nas...
- Niezupełnie Marcin
Odrzekłem podnosząc głowę do góry. Szybko, chodźmy po sanki do Gonzo.
- Że co proszę ?! Po sanki ?! Chłopie już prawie wakacje a Ty chcesz sanki !
- To część zwariowanego planu, a zresztą zobaczysz.
Powiedziałem i machnąłem ręką w kierunku kiosku. Gdy tam byliśmy zakupiliśmy największe i najdroższe sanki. Wynieśliśmy je na wulkan i dopiero się zaczęło.
- No dobra, i co nam dadzą sanki ? Chyba nie mają GPS'a ani mapy ?
- Nie, nie mają.
- No i chyba też nie są magiczne !
- Nie, nie są.
Powiedziałem patrząc na Marcina. Widzicie tamtą chatę z drewna u stóp wulkanu ?
Wszyscy odpowiedzieli naraz "tak". Więc usiedliśmy na sankach i zjechaliśmy w dół ! Niestety lądowanie nie było przyjemne, wylądowaliśmy na stercie patyków i kamieni. Oczywiście krzyczeliśmy gdy ostre patyki nas kuły. Niestety te krzyki przywołały mieszkańców wioski.
Próbowali nas złapać i niestety im się udało. Ale Pati wykorzystała to że była kiedyś gimnastyczką i szybko uciekła w krzaki.
Był już wieczór, przed nami palił się ogień. Baliśmy się co będzie następnego dnia. Czy Ci obcy ludzie nas zjedzą ?! Ciągle te słowa krążyły nam po głowach. Nagle zza krzaków wyłoniła się jakaś postać, mało nie krzyknęliśmy ze strachu. Podeszła bliżej, to była Pati.
- Psst. Uratuję Was. Mam przy sobie scyzoryk.
Ale nagle grupa strażników plemienia zbliżyła się do Pati chcąc ją pojmać, Pati szybko odskoczyła i stanęła koło mnie.
- Co mam robić ?!
- Idź na wulkan tam został ketchup, przynieś go.
- Malexis, to chyba nie pora aby coś zjeść.
- Nie o to chodzi. Jeszcze zobaczysz co zrobimy tym przestarzałym epokowcom !
Powiedziałem patrząc w stronę wulkanu. Wreszcie Pati zbiegła z wulkanu.
Wyciągnęła ketchup w stronę strażników a Ci tylko patrzyli się na nią jakby zaraz mieli wybuchnąć śmiechem.
- Pati ! Weź scyzoryk i wbij w ketchup.
Pati tak zrobiła a z butelki wypłynął ketchup. Strażnicy wystraszyli się że Pati może zrobić i zwiali że aż został za nimi kurz. Wreszcie Pati nas rozwiązała i szybko znaleźliśmy następną wskazówkę na której pisało :
" Zaszliście tak daleko, więc dzień sądu nadszedł już, zobaczymy co się stanie, gdy przedmiot w maszynie likwidującej szczęście stanie"
C.D.N.